W 1991 roku nowością na polskich drogach był Polonez Caro, a w Sejmie – Leszek Miller. Polonezów na ulicach już dziś nie widać. W niepamięć odeszły kasety VHS, a gumy Turbo wspominamy z rozrzewnieniem. Tymczasem odwieczni parlamentarzyści przekonują nas, że polityka bez nich jest niemożliwa.

Ponad 115 kandydatów do parlamentu zadeklarowało, że ich zawód to poseł, senator lub parlamentarzysta. Większość z nich pewnie znów znajdzie się na Wiejskiej. To politycy, którzy zdążyli już zapomnieć, jak żyją zwykli pracownicy – spłacający kredyty, zatrudnionych na śmieciówkach czy przez agencje pracy tymczasowej, ograniczający wszystkie wydatki, byle tylko starczyło im na rachunki.

Nie chcemy stać się takimi parlamentarzystami. Proponujemy rozwiązania, które sprowadzą polityków z powrotem na ziemię. Chcemy zacząć od ograniczenia kadencji na wszystkich szczeblach władzy. Niech posłowie po ośmiu latach w Sejmie znów zobaczą, jak wygląda normalna praca, zwykłe życie poza warszawskim śródmieściem. Potem, po czterech latach przerwy, jeśli chcą starać się o mandat – droga wolna.

Ograniczymy wynagrodzenia poselskie do trzykrotności płacy minimalnej. Powiązanie wynagrodzenia parlamentarzysty z płacą minimalną pomoże posłom pamiętać, jak wyglądają realia przeciętnych Polaków. Już teraz deklarujemy, że posłanki i posłowie RAZEM będą przekazywać kwotę przekraczającą trzykrotność płacy minimalnej na cele społeczne.

Inna polityka nie tylko jest możliwa – RAZEM budujemy ją od kilku miesięcy.