Zniesienie standardów opieki okołoporodowej wpisuje się w liczne działania Ministerstwa Zdrowia ograniczające prawa kobiet oraz naruszające prawa reprodukcyjne Polek i Polaków. Począwszy od likwidacji programu refundującego in vitro, przez zapowiedź ograniczenia dostępu do antykoncepcji awaryjnej oraz odrzucenie przygotowanego przez WHO programu zdrowia reprodukcyjnego Konstanty Radziwiłł po raz kolejny udowadnia, że jest wrogiem kobiet. Dla rządzących główną powinnością kobiet jest urodzenie dziecka. W bólu. W strachu. W upokorzeniu. Prawa człowieka zapisane w licznych dokumentach rangi międzynarodowej są lekceważone przez kierownictwo resortu zdrowia.

Standardy opieki okołoporodowej dotyczące porodu fizjologicznego zostały wywalczone, w trwającym ponad dekadę boju kobiet (i wspierających je mężczyzn) o poszanowanie ich praw i godności oraz towarzyszącej temu długiej kampanii społecznej. Po latach udało się wreszcie ustanowić prawo mające podnieść poziom opieki nad rodzącymi oraz zabezpieczyć godność i poczucie intymności, by doświadczenie porodu nie było tak traumatyzujące i upokarzające.

Zapisano w nich prawa stanowiące absolutne minimum cywilizacyjne: prawo do ruchu i aktywności w trakcie pierwszych faz porodu, prawo do wyboru przez rodzącą pozycji, w której ból będzie dla kobiety najmniejszy, czy wreszcie tak elementarne sprawy jak możliwość napicia się wody czy prawo do obecności osoby bliskiej (ojca dziecka czy Douli). Prawo do wyboru przez rodzącą pozycji jest szczególnie ważne, ponieważ tradycyjna pozycja horyzontalna jest dziś uznawana przez wielu za szkodliwą ze względu na ucisk na naczynia krwionośne oraz dłuższy czas porodu. Standardy zwracają także uwagę na wagę kontaktu skóra do skóry, czyli położeniem noworodka na piersi matki. To moment, w którym pomiędzy patrzącymi sobie w oczy matką i noworodkiem nie tylko rodzi się więź, ale także zachodzi szereg procesów mających wpływ na dalsze zdrowie dziecka.

Jak wykazał Raport Naczelnej Izby Kontroli z 2016 roku nawet te minimalne wymogi nie były spełniane. W żadnym ze skontrolowanych oddziałów nie przestrzegano wszystkich standardów zastrzeżenia dotyczyły pomieszczeń leczniczych i ich wyposażenia, zabezpieczenia niezbędnego personelu medycznego, a także zapewnienia rodzącej prawa do intymności. Zamiast jednak kontynuować pracę nad wdrażaniem w życie i przestrzeganiem tych norm, minister Radziwiłł zdecydował, że dążenie do humanitarnego minimum nie jest Polkom i Polakom potrzebne.

Oburzające jest także to, że o zniesienie standardów zabiegała Naczelna Rada Lekarska, argumentując o „nieuprawnionym wkroczeniu władzy ustawodawczej w obszar nauki i wiedzy”. Taka postawa reprezentantów środowiska lekarskiego jest bardzo szkodliwa. Odrzucając wypracowane przez ekspertów i stronę społeczną standardy, NRL zwraca się ku paternalistycznemu modelowi relacji lekarz – pacjent. Zamiast partnerstwa i poszanowania woli pacjenta, wybiera podejście autorytarne. Jest to argumentacja tym bardziej kuriozalna, że badania jednoznacznie wskazują, że zarówno aktywność ruchowa jak i wsparcie psychiczne w czasie porodu, są czynnikami wspierającymi jego pozytywny przebieg.

Co istotne, zmiana nie była konsultowana z samorządem zawodowym położnych, które są uprawnione do prowadzenia porodów fizjologicznych i wykonują w trakcie opieki okołoporodowej niezwykle ważne zadania. Warunkiem koniecznym dla przeprowadzenia jakichkolwiek zmian powinno być skonsultowanie ich z tym środowiskiem. Minister Radziwiłł na początku kadencji zapowiedział zmianę sposobu wprowadzania zmian w ochronie zdrowia poprzez włączenie zainteresowanych grup w proces konsultacji. Po roku nic z tych zapowiedzi nie pozostało.

Ministerstwo Zdrowia planuje także sprzeczne z prawem ograniczenie dostępności antykoncepcji awaryjnej (Ulipristalu, dostępnego jako EllaOne). Antykoncepcja w wypadkach nagłych jest powszechnie uznanym w Europie i na świecie uzupełnieniem wachlarza środków kontroli urodzeń. Ministerstwo nie podaje żadnego racjonalnego uzasadnienia dla proponowanych zmian. Zgodnie z rozporządzeniem i dyrektywą unijną kategorię dostępności leku ustala się na podstawie ściśle określonych wytycznych. Europejska Agencja Leków po wnikliwych badaniach jasno stwierdziła, że Ulipristal nie wyczerpuje przewidzianej prawem definicji leku na receptę.

Proponowana nowelizacja prawa farmaceutycznego doprowadzi do precedensu, w którym lek podlegający procedurze rejestracji centralnej w Europejskiej Agencji Leków będzie na terenie naszego kraju "przerejestrowany", nie tylko bez uzasadnienia medycznego, ale też na drodze nieprzewidzianej ani prawem Unii Europejskiej, ani Polski. Jest to poważny przypadek złej legislacji.

Działania Ministerstwa Zdrowia przeciwko zdrowiu kobiet idą także pod prąd międzynarodowych prac w tym zakresie. We wrześniu w Kopenhadze odbyło się spotkanie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z przedstawicielami ministerstw z 53 państw. Tematem obrad było m.in. przyjęcie długoterminowego planu dla poprawy zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego, którego podstawowe cele to umożliwienie wszystkim ludziom podejmowania decyzji odnośnie własnego zdrowia z poszanowaniem praw człowieka, dostęp do najwyższych standardów leczenia oraz wyeliminowanie nierówności. Od projektu oficjalnie odcięły się jedynie trzy państwa: Polska, Węgry i Turcja.

Zamiast wymagać od szpitali dostosowania się do standardów opieki okołoporodowej, które zapewniają rodzącym minimum poszanowania ich godności, rząd lekką ręką znosi zapisy, które choć trochę wzmacniały pozycję pacjentek. Zamiast zaadresować problem fatalnego dostępu do znieczuleń zewnątrzoponowych, spowodowanego zbyt małą liczbą anestezjologów, Ministerstwo Zdrowia zmniejsza liczbę rezydentur dla młodych lekarzy. Zamiast łatwego dostępu do antykoncepcji awaryjnej oraz rzetelnej edukacji seksualnej, które zmniejszyłyby liczbę niechcianych ciąż, rządzący proponują ograniczenia i antynaukową propagandę w szkołach. Zamiast opartej na badaniach naukowych diagnostyki i leczenia niepłodności, likwidują refundację metody in vitro i odrzucają plan WHO w zakresie zdrowia reprodukcyjnego.

W Ministerstwie Zdrowia kierowanym przez Konstantego Radziwiłła zdrowie kobiet i zdrowie reprodukcyjne staje się ofiarą ideologii i partyjnego interesu. Podejmowane działania nie mają na celu leczenia opartego na dowodach czy poprawy dostępu do opieki zdrowotnej. Wdrażane zmiany prowadzą przede wszystkim do ograniczenia naszego prawa do leczenia zgodnego ze współczesną wiedzą medyczną i do podejmowania decyzji dotyczących własnego zdrowia.

Partia Razem stoi na stanowisku, że każda osoba mieszkająca w Polsce powinna mieć prawo do powszechnej i bezpłatnej opieki medycznej, szanującej intymność, uwzględniającej stan zdrowia, jak również do wsparcia w każdej decyzji dotyczącej rodzicielstwa i rezygnacji z prokreacji. Czy mówimy o antykoncepcji, opiece ginekologicznej, prawie do przerywania ciąży, czy też o wsparciu w leczeniu niepłodności w oparciu o aktualną wiedzę medyczną - w każdej z tych dziedzin państwo powinno otaczać obywatelki i obywateli należytą opieką. Projekty Ministerstwa Zdrowia wpisują się w politykę wymierzoną w prawa kobiet i prowadzą do tego, że kobiety w Polsce stają się obywatelkami drugiej kategorii — tymi, którym nie przysługuje prawo do poszanowania godności i ochrony przed bólem.