Wspieramy starania załogi Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Kontkiewicza w Częstochowie w walce o ich prawa.

Pracownice i pracownicy słusznie żądają podniesienia o 250 zł pensji skandalicznie niskich w stosunku do charakteru oraz stażu wykonywanej pracy – zarabiają obecnie zaledwie 2100 zł na rękę, pracując w DPSie nawet 20-30 lat, gdzie całodobowo opiekują się i prowadzą terapie dla osób z chorobami psychicznymi. Są to zarobki średnio o 500-600 zł niższe niż pielęgniarek w placówkach ochrony zdrowia. Apelujemy do władz miasta o coroczną rewaloryzację płac w sektorze pomocy społecznej. Ponadto, apelujemy do rządu o zwiększenie nakładów na system pomocy społecznej do 1,6% PKB (średnia unijna) Jeśli takie działania nie będą podjęte, już wkrótce osoby potrzebujące opieki pozostaną bez niej.

Pracownicy nie domagają się zmian w budżecie miasta, ale sfinansowania podwyżek z budżetu własnego Domu Pomocy Społecznej, który jest aktualnie w dobrej sytuacji finansowej, jak wskazuje dyrekcja ośrodka.

Miasto początkowo zgodziło się na podwyżki w proponowanej przez załogę kwocie, później z niezrozumiałych względów wycofało się z obietnicy. Prezydent miasta, Krzysztof Matyjaszczyk (SLD) pod presją strajku w DPSie w ostatnich dniach na chybcika zawarł porozumienie ze związkiem zawodowym „Solidarność". Obejmuje ono Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, Częstochowskie Centrum Świadczeń i Dom Pomocy Społecznej – zawarto je ponad głowami załogi, w DPSie żadna z pracownic nie jest zrzeszona w „S", a wiele z nich to członkinie NSZZ Regionu Częstochowskiego, który porozumienia nie podpisał.

Uzgodniono m.in., że najniższa pensja w placówkach pomocy społecznej wyniesie minimum 150% płacy minimalnej (2260 zł na rękę w 2018).To oznacza godne podwyżki dla pracujących z krótszym stażem, którzy do tej pory zarabiali poniżej tej stawki. Poszkodowane zostaną jednak osoby ze znacznie dłuższym stażem pracy, którym zaproponowano jedynie 150 zł podwyżki. Stanowią one bardzo dużą część 132-osobowej załogi DPSu. Zgodnie z porozumieniem, będą one zarabiać podobnie do osób dopiero co zatrudnionych. Proponowane porozumienie urąga godności pracownic z wieloletnim doświadczeniem.


25 października w referendum strajkowym zadecydowano, że 3 listopada rozpocznie się strajk pracownic i pracowników Domu Pomocy Społecznej w Częstochowie. Martin Saczek z częstochowskiej Partii Razem zapowiedział organizację akcji solidarnościowych z protestującymi pracownikami DPSów: do skrzynek pocztowych trafią ulotki z postulatami strajkujących pracowników i niewykluczone, że odbędą się także protesty uliczne.

Monika Radecka z okręgu częstochowskiego Razem zwróciła uwagę, że ani pracownicy Ratusza, ani politycy lokalni, ani parlamentarzyści opozycji czy PiS, milczą zamiast wesprzeć strajkujących. Skomentowała poczynania urzędu miasta i radnych w sprawie obrony praw pracowniczych: – Krzysztof Matyjaszczyk, prezydent Częstochowy, na początku 2017 utworzył stanowisko miejskiego Rzecznika Praw Pracowników. Jak widać, był to zabieg wyłącznie PRowy. Już kilka miesięcy później, w wyniku działań urzędników, załoga DPS-u musi ubiegać się o godne płace i strajkuje. Domagamy się dialogu społecznego z poszanowaniem zdania wszystkich środowisk pracowniczych – nie tylko tych „koncesjonowanych". Stanowisko miejskiego Rzecznika Praw Pracowniczych jest bardzo potrzebne. Należy jednak pamiętać, że osoba, której zadaniem jest obrona interesu pracowników, powinna być wybierana w otwartym konkursie. O jej wyborze powinna decydować komisja składająca się z reprezentacji różnych środowisk pracowniczych, przedsiębiorców czy organizacji pozarządowych. – uzupełniła Radecka.

– Oszczędzanie na opiece długoterminowej jest po prostu niemądre. Społeczeństwo się starzeje, coraz więcej osób potrzebuje pomocy. Tymczasem wiele pracownic już dziś jest w wieku przedemerytalnym. Jeśli nie podniesiemy płac, za chwilę nie będzie komu się opiekować podopiecznymi DPSów – apelował do prezydenta Matyjaszczyka jeden z liderów Partii Razem, Adrian Zandberg. – Coś w Polsce stoi na głowie, skoro za ciężką pracę, wymagającą odporności psychicznej i siły, ludzie dostają pieniądze, które nie wystarczają na utrzymanie. To oburza – tym bardziej gdy porównać ich pensje z wynagrodzeniami aparatczyków z PiS. Ci mają dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie za 'zasiadanie' i 'pełnienie funkcji'. Nikt nie wymaga specjalnych kwalifikacji – inaczej niż od pielęgniarek czy terapeutów. I na to jakoś nie brakuje – tak w Super Expressie Zandberg skomentował strajk i to, jak bardzo nie doceniamy w Polsce pracy opiekuńczej.


21 listopada Rada Miasta podjęła uchwałę intencyjną wzywającą Prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka do porozumienia z pracownikami. Na posiedzeniu Rady głos zabrał Martin Saczek: –Nie ma nic bardziej godnościowego jak walka o swoje prawa, o własne życie, o cywilizowaną płacę. Prawo do strajku jest prawem człowieka. Tymczasem spycha się w sposób niedopuszczalny na załogę odpowiedzialność za los podopiecznych w trakcie strajku, podczas gdy ta odpowiedzialność spoczywa na władzach miasta – za los zakładu pracy, za los tych osób z chorobami psychicznymi. Widać, jak bardzo kuleje w naszym mieście dialog społeczny: niby mamy w mieście Miejskiego Rzecznika Praw Pracowniczych – pełni tę funkcję pani Agata Wierny – ale nic nie słyszałem, żeby włączyła się w dialog. Słyszymy od prezydenta, że nie ma pieniędzy w budżecie własnym DPS-u – dlaczego więc już teraz w projekcie budżetu nie zagwarantowano tych środków, a załoga musi łaskawie czekać, aż pojawią się poprawki? Nie jest to sytuacja komfortowa, ale bardzo stresująca dla nich i dla ich rodzin. Widzimy, jakie są priorytety w budżecie miasta: nie ma 120 tysięcy na podwyżki, mamy za to 15 milionów na aquapark, który jest dobrem trzeciego rzędu. Godne płace, opieka nad osobami z chorobami psychicznymi powinna być bardziej priorytetową potrzebą! To jest polityka – wydatki budżetowe! Róbmy politykę w służbie mieszkańców – odpowiedzialną i prospołeczną!"