Policyjno-wojskowy terror na ulicach przypomina do złudzenia represje z czasów dyktatury Augusto Pinocheta. Nie ma naszej zgody na łamanie prawa człowieka. Żądamy bezpieczeństwa dla pokojowych demonstrantów.

Bezpośrednim powodem protestów była niewielka podwyżka cen biletów metra w stolicy Chile, Santiago. Ale jak mówią Chilijczycy, "nie chodzi o 30 pesos, tylko o 30 lat. Od 1990 roku, kiedy skończyła się dyktatura Pinocheta w Chile funkcjonuje ustrój demokratyczny. Ale kolejni prezydenci (zarazem szefowie rządu) nie byli wstanie odwrócić skutków neoliberalnej terapii szokowej zastosowanej przez ekonomistów zwanych " chicagowskimi chłopcami" za dyktatury Pinocheta. W latach 80. wskutek kolejnych reform i zmiany konstytucji sprywatyzowano wszystko, co dało się sprywatyzować i maksymalnie ograniczyć usługi publiczne.

Obecny prezydent, Piñera, to jeden z najbogatszych Chilijczyjczyków z majątkiem o wartości prawie 3 miliardy dolarów. Tymczasem Chilijczycy zarabiają dramatycznie mało lub mają głodowe emerytury, muszą płacić za edukację i służbę zdrowia. Pracują 45 godzin tygodniowo, są dramatycznie zadłużeni, muszą znosić kolejne podwyżki. Dziś Chilijczycy mówią dość. Chcą sprawiedliwości, demokracji, pokoju, godnego standardu życia. Chcą mieć za co żyć, mieć nadzieje na przyszłość. Obecny system im tego nie daje i nie da. Dlatego domagają się ustąpienia prezydenta Piñery i jego rządu oraz radykalnej zmiany politycznej i społecznej. Tymczasem prezydent Piñera powtarza mity o dobrej kondycji chilijskiego społeczeństwa i stabilnej demokracji oraz proponuje kosmetyczne zmiany konserwujące status quo. Jednocześnie wyprowadza wojsko na ulice i krwawo tłumi pokojowe demonstracje. Okręg Warszawski Razem solidaryzuje się z Chilijczykami w ich walce o sprawiedliwość i godność. Solidarność naszą bronią! El pueblo unido jamás será vencido!

Fot. Paweł Wiszomirski