Rozpoczęta 28 kwietnia 1947 r. przez państwo polskie akcja „Wisła” polegała na masowym wysiedlaniu i rozpraszaniu własnych obywateli i obywatelek — Ukraińców, Łemków, Bojków i Dolinian — zamieszkujących tereny południowo-wschodniej Polski. W jej wyniku ok. 150 tys. osób musiało opuścić własne gospodarstwa i ruszyć w nieznane. Na miejscu często okazywało się, że przydzielone lub samodzielnie znalezione przez wysiedleńców gospodarstwa były zaniedbane lub nienadające się do zamieszkania. Osobną, szczególnie hańbiącą kwestią było zaistnienie obozu przejściowego w Jaworznie, gdzie w budynkach dawnego podobozu koncentracyjnego KL Auschwitz-Birkenau więziono i torturowano Ukraińców i Łemków. Z 3873 osadzonych śmierć ze względu na złe warunki sanitarne i brutalne przesłuchania poniosło 161 osób.

Oficjalnym powodem rozpoczęcia akcji „Wisła” była konieczność zwalczenia działających na terenie południowo-wschodniej Polski oddziałów UPA. Wśród głosów usprawiedliwiających pojawiają się i takie, które tworzą fałszywą opozycję między rzezią wołyńską, a akcją „Wisła”, która miała jakoby stanowić na nią odpowiedź. Ludność wschodniosłowiańska zamieszkująca te tereny była automatycznie podejrzewana przez władze polskie o bycie zapleczem zaopatrzeniowym i militarnym dla ukraińskiej partyzantki, mimo iż niejednokrotnie sama doświadczała z jej strony polityki terroru i zastraszania. Jednak prace wielu historyków — w tym z Instytutu Pamięci Narodowej — jasno wskazują, że wysiedlona ludność nie ponosi odpowiedzialności za zbrodnie UPA, w szczególności rzeź wołyńską. Przeprowadzając akcję, zastosowano zatem haniebną zasadę odpowiedzialności zbiorowej. W rzeczywistości akcja „Wisła” była czystką narodowościową, która miała doprowadzić do rozproszenia i wymuszonej asymilacji mniejszości narodowych w Polsce. Jej faktyczny cel stanowiła budowa jednolitego narodowościowo państwa.

Szukanie fałszywych usprawiedliwień utrudnia choćby symboliczne rozliczenie się przez Polskę z odpowiedzialności za ukraińskie ofiary wśród ludności cywilnej. Ułatwia — pomijanie wielopokoleniowych konsekwencji deportacji, takich jak utrata majątków rodzinnych, wyrwanie z lokalnych ojczyzn, rozerwanie więzi sąsiedzkich i rodzinnych, ostracyzm ze strony społeczności lokalnej, utrata ciągłości kulturowej na terenach objętych przesiedleniami i niszczenie bezcennych zabytków kultury materialnej. Przytaczanie rzekomo dobrych warunków materialnych, w których mieli zostać osadzeni przesiedleńcy, nigdy nie może być wytłumaczeniem przymusowego przesiedlenia. Jednak w przypadku akcji Wisła dodatkowo i nie znajduje potwierdzenia w świadectwach epoki, i jest odrzucane przez współczesnych historyków.

Akcja „Wisła” do dziś stanowi jeden z najistotniejszych elementów tożsamościowych mniejszości ukraińskiej i łemkowskiej. Dlatego nie da się zaakceptować ani zrozumieć decyzji rządu Prawa i Sprawiedliwości, który odmówił jakiejkolwiek pomocy finansowej w organizacji uroczystych obchodów 70. rocznicy tych wydarzeń. To ostre, niczym nieuzasadnione złamanie 25-letniej historii pojednania rozpoczętej uchwałą Senatu z 1990 r. potępiającą akcję „Wisła”. Jej przejawem było też odsłonięcie w 1998 r. z udziałem Aleksandra Kwaśniewskiego i Leonida Kuczmy pomnika ku czci ofiar obozu pracy w Jaworznie oraz wspólne oświadczenie Lecha Kaczyńskiego oraz Wiktora Juszczenki w 2007 roku przypominające i potwierdzające uchwałę Senatu oraz stwierdzające, że akcja „Wisła” była niezgodna z podstawowymi prawami człowieka. W 2007 Lech Kaczyński schylił głowy przed wszystkimi ofiarami akcji Wisła. Dziś partia Jarosława Kaczyńskiego jasno pokazuje, gdzie jest ich miejsce. Bieżące działania rządu Beaty Szydło i jej samorządowych popleczników wskazują, że bliski im jest projekt państwa jednolitego narodowościowo. Rolą lewicy jest stać po stronie słabszych. Dlatego jako Razem deklarujemy, iż będziemy bacznie przyglądać się będzie kolejnym krokom podejmowanym przez aktualne władze.