Polska nauka i szkolnictwo wyższe od lat borykają się z wieloma problemami. Zmiany forsowane przez Barbarę Kudrycką za czasów Platformy Obywatelskiej nie tylko nie naprawiły starych problemów, ale też stworzyły nowe patologie. Nie tylko nie udało się zerwać z feudalnym systemem opartym na nepotyzmie i wyzysku młodych pracowników, ale do życia naukowców i naukowczyń wprowadzono takie zjawiska jak przerośnięta biurokratyzacja czy tzw. punktoza i promowanie ilości na rzecz jakości. Natomiast obecna ustawa o szkolnictwie wyższym jest po prostu wadliwa.

Partia Razem od początku obserwuje proces powstania przygotowywanej przez resort Jarosława Gowina nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, tzw. Ustawy 2.0. Pomimo wielu różnic światopoglądowych między nami a środowiskiem ministra Gowina gotowi bylibyśmy poprzeć mądrze przygotowaną propozycję reformy nauki. Niestety zaproponowana przez Gowina reforma nauki i szkolnictwa wyższego, mimo że zawiera kilka trafnych rozwiązań, jest dokumentem budzącym nasze głębokie zaniepokojenie. Gowin zapowiadał, że nowa ustawa będzie dziełem konsensusu wypracowanym w dialogu ze środowiskiem naukowym. W praktyce otrzymaliśmy niespójny twór, będący raczej wypadkową wewnętrznej walki w obozie rządzącym.

Ustawa 2.0 nie została napisana w interesie polskich badaczek i studentów. Projekt ten nie oferuje żadnych realnych odpowiedzi na istniejące patologie; jednocześnie stwarza zagrożenie pojawienia się nowych problemów. Zamiast konkretnych mechanizmów podnoszenia jakości kształcenia dostajemy ograniczenie dostępu do studiów. Zamiast wsparcia interdyscyplinarnych badań oraz niezależności naukowej - jeszcze większe uzależnienie od kaprysów lokalnych polityków i przedsiębiorców. Zamiast stabilności zatrudnienia – jeszcze większą konkurencję w walce o zasoby i niskie pensje. Zamiast zwiększenia transparentności oraz wewnętrznej demokracji na uczelniach – jeszcze więcej mechanizmów utrwalających obecny skostniały system feudalny.

MARGINALIZACJA UCZELNI REGIONALNYCH

Uczelnia wyższa to nie tylko szkoła, ale również ośrodek kultury i niezwykle istotny czynnik rozwoju gospodarczego danego regionu. Rolą państwa nie jest hodowanie przyszłych noblistów w kilku elitarnych jednostkach naukowych, ale dbanie o dobrobyt całego społeczeństwa i zapewnienie dostępu do nauki wszystkim, a nie tylko elitom mieszkającym w wielkich aglomeracjach lub mogącym pozwolić sobie na wyjazd na studia. To właśnie w województwach nazywanych “Polską B” uniwersytety i inne uczelnie wyższe pełnią najważniejszą funkcję kulturotwórczą i gospodarczą. Zaniedbanie rozwoju mniejszych ośrodków akademickich, a wręcz skazywanie ich na regres, to realna krzywda wyrządzana społecznościom lokalnym. Degradacja, likwidacja czy łączenie mniejszych uczelni oznacza jeszcze większy odpływ młodych ludzi z regionów, które również obecnie cierpią z powodu tak zwanego “drenażu mózgów”. Już teraz – w wyniku działań rządu Platformy Obywatelskiej – nieproporcjonalnie wysokie środki finansowe kierowane są do kilku uczelni w Polsce, a nierówności pogłębiają się. Nie pozwólmy, żeby ten niesprawiedliwy proces się nasilał.

KONIEC DEMOKRACJI NA UCZELNIACH

Uniwersytet to forum demokratycznej debaty, a nie fabryka realizująca rządowe czy rektorskie zamówienia. Wielkim problemem polskich uczelni wyższych są feudalne stosunki władzy, korupcja i wzajemne układy zależności. Demokratyczne procedury często kuleją. Nie ulega wątpliwości, że uczelniana demokracja potrzebuje intensywnej terapii, tymczasem minister Gowin proponuje jej eutanazję. Pod hasłem “autonomii” projekt zakłada poważne zwiększenie władzy rektora, który będzie mógł między innymi mianować dziekanów i dyrekcje instytutów, dotychczas wybieranych przez pracowników uczelni. Zamiast wzmocnienia głosu studentów, doktorantek, młodszej kadry naukowej i innych pracowników dostajemy rady uczelni złożone w większości z zewnętrznych interesariuszy. Ponadto ministerstwo otrzymuje władzę arbitralnego likwidowania kierunków studiów. To wszystko będzie skutkować dalszym pogłębianiem się problemu “kolesiostwa” wśród uczelnianych kadr. Wolność badań naukowych – kluczowa dla pojęcia akademickiej autonomii – zostanie tym samym podana w wątpliwość, co w konsekwencji doprowadzi do obniżenia jakości polskiej nauki. Tylko w warunkach rzeczywistej autonomii i wolności można prowadzić prawdziwie innowacyjne badania. Tylko w ramach wspólnoty akademickiej opartej na szacunku i egalitaryzmie, tylko w dialogu ze społecznością studencką i doktorancką, uczelnie mogą rozwijać dobrą dydaktykę i uprawiać nowoczesną naukę. Szkolnictwo wyższe nie może opierać się na bezwzględnej rywalizacji i konkurencji wszystkich ze wszystkimi – istotą akademii powinna być współpraca.

POZOROWANA MODERNIZACJA

Jarosław Gowin ma usta pełne frazesów takich jak “modernizacja” czy “umiędzynarodowienie”. Hasła te mogą jednak budzić jedynie uśmiech w zestawieniu z konkretnymi rozwiązaniami proponowanymi w projekcie ustawy, które często wręcz oddalają nas od europejskich i światowych standardów. Jednym z bardziej skandalicznych przykładów jest pomysł rozdzielenia wieku emerytalnego pracowników i pracownic naukowych. 60 lat jako granica wieku emerytalnego dla naukowczyń jest zupełnym nieporozumieniem. Można długo wymienić przykłady naukowczyń, które właśnie w tym wieku dokonywały swoich największych odkryć. Z drugiej strony, wcześniejszy wiek emerytalny dla kobiet zamyka im praktycznie szanse na obejmowanie stanowisk kierowniczych na uczelniach, w tym tego najbardziej prestiżowego – funkcji rektorskiej. Już teraz kobiety pracujące w nauce spotykają się ze zjawiskiem tzw. szklanego sufitu i dyskryminacją na wielu poziomach. Tymczasem Gowin obiecuje nam modernizację polskiej nauki, ale w praktyce cofa nas do czasów, kiedy Maria Słodkowska-Curie opuszczała Polskę, bo nie miała możliwości prowadzenia tu badań naukowych.

UCZELNIE SKAZANE NA NIEDOFINANSOWANIE

Mimo hucznych zapowiedzi środki na badania i rozwój nie wzrosną prawie wcale. Oznacza to, że nawet dobre pomysły na organizację uczelni, takie jak powszechne stypendia doktoranckie, pozostaną przywilejem kilku elitarnych uniwersytetów. Całą resztę uczelni skazuje się na szukanie oszczędności kosztem swoich pracownic i studentów. Minister Gowin nie rozumie, że nie można narzucać kosztownych rozwiązań bez zapewnienia odpowiednich środków. Dalsza elitaryzacja polskiej akademii dla większości jednostek naukowych w Polsce oznaczać będzie staczanie się po równi pochyłej. Za płacę minimalną nie da się uprawiać nauki na międzynarodowym poziomie. Sytuacja, w której coraz mniej pieniędzy przeznacza się na badania, a zarazem coraz bardziej zawyża się wymagania, przyniesie opłakane skutki nie tylko dla jakości polskiej nauki, ale również dla warunków bytowych, rodzinnych i zdrowotnych wielu zdolnych naukowców i naukowczyń, którzy w najlepszym razie wyjadą za granicę, w najgorszym – zmienią branżę. Już teraz obserwujemy zwiększający się odsetek osób chorujących psychicznie wśród kadry akademickiej. Wyścig szczurów nie sprawia, że “wygrywają najlepsi”, tylko obniża potencjał naukowy wielu badaczy i badaczek poprzez pozbawianie ich możliwości rozwoju. Urynkowienie nauki i traktowanie uczelni jak korporacji nie rozwiąże problemów polskiego szkolnictwa wyższego, wręcz przeciwnie – pogłębi je i stworzy nowe. Tylko radykalne zwiększenie finansowania polskiej nauki i szkolnictwa wyższego może być odpowiedzią na współczesny kryzys.

JAKIEJ REFORMY POTRZEBUJEMY?

  • Polskim uczelniom i instytucjom badawczym potrzebne jest przede wszystkim finansowanie umożliwiające realny rozwój. Postulujemy zwiększenie finansowania nauki do 1,5% PKB w 2020 i 2,5% PKB w 2030 r. (w tym nie mniej niż 1% PKB w 2020 r. finansowany z budżetu państwa). Zwiększone środki w budżecie nauki będą przeznaczane w przeważającej mierze na inwestycje w ludzi. System grantowy powinien być uzupełnieniem, a nie podstawą finansowania nauki. Godne wynagrodzenia i warunki pracy powinny być oczywistością, a nie luksusem dla wąskiej grupy uprzywilejowanych.
  • Lekiem na feudalne stosunki władzy jest zwiększenie demokracji i przejrzystości procedur na uczelniach, a nie sprzedawanie ich przedstawicielom biznesu. Większy udział studentów i młodej kadry akademickiej, uczciwe konkursy o pracę, rzetelne oceny okresowe i jawny system recenzencki to narzędzia, które mogą realnie poprawić stosunki na polskich uczelniach oraz zlikwidować kolesiostwo i nepotyzm.
  • Wysoki poziom nauki to dobre i dostępne studia wyższe. Ograniczanie dostępu do wiedzy nie jest drogą do „polskiego Nobla”, ale jej zamykaniem dla osób z mniejszych miejscowości lub w trudniejszej sytuacji materialnej. System stypendialny na studiach każdego stopnia powinien zostać znacząco rozbudowany, tak żeby każda osoba mogła poświęcić odpowiednią ilość czasu na naukę. W XXI wieku tylko dobrze wykształcone społeczeństwo jest w stanie tworzyć sprawny system gospodarczy i budować dobrobyt. Uniwersytety powinny być miejscem upowszechniania wiedzy, a nie wykluczania z niej osób, które nie miały szczęścia urodzić się w największych aglomeracjach.
  • Uczelnie regionalne powinny otrzymywać specjalne wsparcie jako instytucje kluczowe dla rozwoju tych województw, które najbardziej potrzebują inwestycji w rozwój. Dobrej jakości kształcenie w regionach to w przyszłości lepsza kadra naukowa na poziomie ogólnopolskim, a także aktywni obywatele i obywatelki, którzy będą pracować na rzecz społeczności lokalnych. Zamiast obecnego drenażu mózgów postulujemy rozbudowanie programów współpracy między uczelniami, które pozwolą na wymianę doświadczeń i wiedzy. Zamiast odcinać uczelnie regionalne od finansowania, chcemy w jak największym stopniu włączać je we współpracę na poziomie ogólnopolskim i międzynarodowym. Nauka nie rozwija się w warunkach rynkowej konkurencji, ale poprzez współpracę badaczy i badaczek z różnych ośrodków.
  • Wiedza nie jest produktem rynkowym, ale dobrem wspólnym, które służy nam wszystkim. Dlatego państwo powinno umożliwiać swobodny dostęp do wyników badań finansowanych ze środków publicznych, a także domagać się otwartego dostępu do wiedzy na arenie międzynarodowej. Obywatele i obywatelki powinny mieć dostęp do najnowszych publikacji naukowych przez Internet, ale również dzięki książkom i czasopismom popularnonaukowym. W czasach tak silnej propagandy antynaukowej inwestycja w upowszechnianie wiedzy naukowej jest wręcz konieczna.