Podyplomowe i doktoranckie studia bez jakości
Na posiedzeniu Sejmowej Komisji Nauki, Edukacji i Młodzieży dnia 21 czerwca 2016 r. bez jakiejkolwiek dyskusji przyjęto dwie niebezpieczne poprawki do ustawy o szkolnictwie wyższym. Przeprowadzono je pod hasłami „unikania biurokratyzacji" i „deregulacji". Ofiarą zmian będą słuchacze studiów podyplomowych i doktoranci.
Jedna z poprawek daje możliwość prowadzenia studiów podyplomowych bez konieczności informowania o tym Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Co więcej, znosi zobowiązanie uczelni do prowadzenia kierunków studiów w dziedzinie podyplomowego kształcenia. W efekcie uczelnia nie będzie musiała posiadać w kadrze naukowej zespołu specjalistów w tym obszarze nauki. Stwarza to możliwość ogromnych nadużyć. Studentom grozi, że uczelnie każą im płacić za zajęcia niskiej jakości, prowadzone według przypadkowego programu przez osoby o nie potwierdzonych kompetencjach**.** Finansowe ryzyko nieprzemyślanych decyzji posłów spadnie wyłącznie na podyplomowych studentów i studentki.
Drugą poprawką zniesiono ocenę instytucjonalną prowadzoną przez Polską Komisję Akredytacyjną. Zrezygnowano tym samym z jedynej możliwości sprawdzania jakości kształcenia na studiach podyplomowych i doktoranckich. Dziś, gdy ich jakość często pozostawia wiele do życzenia, krok ten pogłębi patologię zamiast ją wyleczyć. Mimo że MNiSW w założeniach Ustawy 2.0 uznaje jakość kształcenia za priorytet, posłowie Komisji oraz przedstawiciele Ministerstwa uznali ocenę tej jakości za zbędną. Tej niekonsekwencji między deklaracjami ministra i działaniami jego urzędników nie sposób w żaden sposób usprawiedliwić.
Studia podyplomowe nie mogą służyć reperowaniu budżetu uczelni – muszą przede wszystkim gwarantować wysoką jakość prowadzonych zajęć, służąc kształceniu kadr i doskonaleniu zawodowemu. Studia doktoranckie najwyższej jakości – kluczowe dla przyszłości polskiej nauki i szkolnictwa wyższego – mają strategiczne znaczenie dla rozwoju Polski.
Problemem polskich Uczelni nie jest nadmierna kontrola jakości – jest nim regulacyjny chaos. Władze, które niszczą mechanizmy pozwalające podnosić jakość usług publicznych zamiast te mechanizmy uporządkować, unikają wywiązania się z powierzonych im obowiązków. Lekceważący stosunek do kluczowych elementów systemu szkolnictwa wyższego staje się niestety znakiem rozpoznawczym nowego ministra nauki i jego współpracowników.