Sprawa była szeroko opisywana przez polskie i niemieckie media. 20 marca grupa kierowców, pochodzących głównie z Uzbekistanu i Gruzji, zatrudnionych przez polskiego przewoźnika rozpoczęła protest na parkingu Graefenhausen West w Hesji przy autostradzie A5. Domagają się wypłacenia zaległych wynagrodzeń - w sumie ma chodzić o kwotę wysokości nawet 250 tys. euro. Niektórzy z nich czekają na pensje od grudnia.

W zeszły piątek na miejscu pojawił się prezes spółki, Łukasz Mazur, w towarzystwie grupy zamaskowanych mężczyzn w opancerzonych autach, przedstawiających się jako “Rutkowski Patrol”. Grupa próbowała siłowo przejąć ciężarówki, zajęte przez strajkujących kierowców, zostali jednak powstrzymani przez niemiecką policję. Wszyscy zostali tymczasowo zatrzymani, a następnie wypuszczeni. Strajk wciąż trwa, a pracodawca pod naciskiem protestu wypłacił już jednemu ze strajkujących zaległe wynagrodzenie.

Z protestującymi kierowcami solidaryzują się niemieckie, holenderskie i polskie związki zawodowe. Zainteresowali się nią także politycy lewicy. Paulina Matysiak, posłanka partii Razem, złożyła w tej sprawie zawiadomienie do Państwowej Inspekcji Pracy. - Każdy pracownik, zatrudniony w polskiej firmie, powinien mieć zagwarantowane podstawowe prawa. Nie może być tak, że ludzie nie dostają pensji, że są zatrudniani na śmieciówkach, że pracują po godzinach. To skandal - uważa.

Oburzeni są również - jak się okazuje - detektyw Krzysztof Rutkowski oraz Agnieszka i Łukasz Mazurowie, właściciele spółki. Dzisiaj pod niemiecką ambasadą zorganizowali demonstrację, na której pojawiło się też kilku mężczyzn w paramilitarnych mundurach i w kominiarkach. Ich zdaniem niemiecka policja zachowała się niewłaściwie, aresztując detektywa, właścicieli i wynajęte bojówki.

- Pan Rutkowski 13 grudnia 1981 roku zapisał się do ZOMO, żeby pacyfikować strajki w Polsce. Dzisiaj za pieniądze jeździ pacyfikować strajki do Niemiec - mówił Antoni Wiesztort z Inicjatywy Pracowniczej, polskiego związku zawodowego, który na prośbę strajkujących kierowców również zjawił się pod ambasadą. - Nie udało mu się to, protest trwa i przynosi efekty, do kierowców przyłączyło się więcej protestujących, a pierwsze osoby zaczęły już otrzymywać wypłaty.

- Jestem tutaj dzisiaj, żeby wspierać protestujących pracowników i wspólnie z naszymi przyjaciółmi z Inicjatywy Pracowniczej domagać się wypłacenia wszystkich zaległych pensji - mówił Konieczny. - Jesteśmy też głęboko przeciwni sytuacji, w której pozwala się polskim pracodawcom na niszczenie standardów zatrudnienia w całej Europie. Wszędzie powinny obowiązywać takie same prawa - do płacy minimalnej, stabilnego zatrudnienia, prawa do urlopu, a także do strajku- stwierdził.